Światło świec w zimowym okresie jest dla nas ważne.
Jakoś tak raźniej się robi, kiedy na kuchennym blacie skwierczy kaganek. Nawet teraz, kiedy to piszę, zerkam na wesoło migocący płomień. Doskonale rozumiem Duńczyków, którzy zawsze w swoich domach mają zapas papieru toaletowego i… świec 🙂 1
Rożnego rodzaju świece bywały w naszym domu, ale od jakiegoś czasu używamy tych z wosku pszczelego. Pierwsze – dostaliśmy od zaprzyjaźnionych pszczelarzy Magdy i Daniela. Spodobało mi się to, że ich światło jest cudownie relaksujące. Jakoś tak inaczej się palą. Od razu robi się ciepło i miło… Nic się nie kopci, a powietrze nawet po kilku godzinach jest lekkie, bez unoszącego się ciężkiego zapachu dymu i spalenizny.
Mimo, że pasiekę prowadzimy od kilku lat, wosk jest u nas towarem deficytowym, dlatego takie naturalne świece przez jakiś czas kupowałam. W tym roku jednak udało mi się zrobić własne (z zakupionego, ale prawdziwego i pięknie pachnącego, produktu).
Siłą rzeczy zainteresowałam się zdrowotnymi właściwościami tego naturalnego wyrobu (apiterapia). Przyznam szczerze, że niewiele informacji udało mi się na ten temat znaleźć.
Ustaliłam, że płonące świece wykazują działanie:2
– ujemnie jonizujące powietrze (eliminują skutki promieniowania elektromagnetycznego);
– łagodzące katar i objawy astmatyczne (unoszące się w powietrzu drobinki kurzu szybciej opadają na podłogę, a stąd łatwiej się ich pozbyć);
– relaksacyjne (pomagają się uspokoić, wyciszyć i odprężyć);
– regulujące ciśnienie krwi (to informacja nie do końca potwierdzona, ale co szkodzi spróbować…).
Mnie to przekonuje. Dobrze się czuję w takiej atmosferze. Inni domownicy najwyraźniej też, bo nawet gdy zapomnę po zmroku zapalić świecę, zawsze znajdzie się ktoś, kto o tym pamięta.
Woskowe świece mają jeszcze jedną zaletę: dobrze zrobione potrafią spalać się wiele godzin.
Wiem to z obserwacji. Czytałam też na jakiejś sprzedażowej stronie, że czas spalania wosku jest trzykrotnie dłuższy od parafiny.
Ps. Nie zapominajmy o przycinaniu knota (co pewien czas).
1 Hygge. Duńska sztuka szczęścia, Marie Tourell Søderberg, Wydawnictwo Insignis Media (2016), s. 134.