Wiele osób wyobraża sobie pracę pszczelarza jako zajęcie polegające na doglądaniu pszczół w ulu, a następnie wybieraniu z niego lejącego się strumieniami miodu…
Trochę to tak jest, a trochę nie. Praca na powietrzu stanowi ważny element tej zabawy, ale kulisy pszczelarzenia są inne.
Odebranie miodku to faktycznie najmilsza część tego fachu. Taka wisienka na torcie. Ale zanim przyjdą żniwa, trzeba się nieźle natrudzić. Odebrane jesienią korpusy i ramki trzeba wyczyścić, zdezynfekować, wosk przetopić i sklarować… Dalej: naciągnąć druty w ramkach, wtopić węzę… Daje to wiele godzin w pracowni pasiecznej. My czasem z tą robotą przenosimy się do domu, bo zimą – jak sama nazwa wskazuje – zimno w zimnej pracowni zwykłemu śmiertelnikowi. W tym czasie angażujemy domowników wykazujących zwykle umiarkowany zapał do współpracy – jest przy tym sporo bałaganu ale i sporo śmiechu. Niebezpiecznie nas odwiedzać w tym okresie, bo się można niechcący załapać na to pomaganie.
Wchodząc w szczegóły, żeby zdrowy, nieskażony miodek popłynął do słoików wcześniej pszczelarz wykonuje szereg czynności i zabiegów – i tak:
-
Mało kto wie, że co do zasady sezon pszczelarski kończy się w lipcu po odebraniu ostatniego miodu. I tym samym – zaczyna nowy. Wtedy przede wszystkim wykonujemy zabiegi lecznicze na dręczące pszczoły roztocza warrozę (u nas stosujemy środki ekologiczne). Z jajeczek, które złoży matka w tym okresie, aż do początku września, wyrośnie pokolenie pszczół, które będzie zimować, więc robimy wszystko aby jajeczek tych było jak najwięcej. W tym celu podkarmia się pszczoły co kilka dni niewielkimi dawkami syropu cukrowego. Pszczoły mają wtedy złudzenie pożytku, a matka intensywnie czerwi.
-
Sierpień, najpóźniej początek września, to czas karmienia pszczółek na zimę. Skoro wcześniej ograbiliśmy je z miodu należy podać im około 10 kg cukru na rodzinę w syropie cukrowym. Najlepiej w dużych dawkach, aby zalać komórki syropem i zatrzymać czerwienie matek. Jest to ważne gdyż pszczoły, które wygryzą się z jaj złożonych we wrześniu i później nie zdążą przygotować się do zimy i tylko niewielka ich część ją przeżyje.
-
W listopadzie przed samą zimą wykonujemy jeszcze jeden zabieg przeciwko warrozie, żeby pozbyć się jej z ula przed zimą definitywnie.
-
Zimą zostawiamy pszczółki w spokoju. Ale to nie znaczy, że pszczelarz wypoczywa. To czas na przygotowania do wiosny. Wtedy przetapia się stare plastry na wosk. Czyści się ramki, dezynfekuje i maluje zapasowe korpusy i ramki itd., itp. Dodam, że czasem zimy braknie i czynności te wykonuje się na ostatnią chwilę wiosną.
-
Przychodzi upragniona przez wszystkich pszczelarzy wiosna. I wtedy dopiero zaczyna się jazda. Przeglądy uli, ewentualnie wiosenne zabiegi na warrozę. Zwężanie gniazda aby pszczoły miały cieplej. A gdy zrobi się cieplej na zewnątrz – poszerzanie gniazda i dodawanie węzy (płaska, cienka płytka z wosku z wytłoczonym zarysem komórek pszczelich, na której pszczoły budują nowy plaster pszczeli). W okresie do maja najlepiej pozbyć się wszystkich plastrów, na których pszczoły zimowały i zastąpić je nowymi.
-
Potem przychodzi maj i pierwsze pożytki. Wtedy dodaje się do uli korpusy z plastrami, które pszczoły zapełniają miodem. W maju też, tworzy się nowe rodziny pszczele. Robimy to wtedy, gdy pszczoły znajdują się w okresie największego rozwoju, tym samym zapobiegamy nastrojowi rojowemu. Odbiera się wtedy rodzinom część pszczół i czerwiu oraz podaje nową matkę. Po umiejscowieniu w nowym ulu, rozwija się nowa rodzina, która miód przyniesie jednak dopiero w przyszłym roku.
-
Od maja do lipca odbieramy miodek rozlewamy i rozpoczynamy sprzedaż. Wymieniamy w ulach matki. Najlepiej żeby pozostały w pasiece tylko zeszłoroczne i tegoroczne. Starsze nie są już takie produktywne i często nas zawodzą. Opiekujemy się też nowymi rodzinkami.
To wszystko w największym skrócie. Ciężka to praca i niezbyt opłacalna, jednak obcowanie z pszczołami, rozwijanie umiejętności ich pielęgnowania, daje pszczelarzowi wiele satysfakcji. Prawdą jest też to, że największa frajdą i przyjemnością dla pszczelarza jest okres wiosenno-letni, którego zwieńczeniem jest miodobranie. Wtedy całoroczna praca zostaje nagrodzona słodkim płynem.
A jak mówił pewien pszczelarz: bycie pszczelarzem to choroba nieuleczalna, kto na nią raz zapadł nigdy już nie zostanie uleczony 🙂