Spodziewam się, że ten wpis zainteresuje głównie pszczelarzy, choć mam nadzieję, że nie tylko 😊
Od początku lat 80-tych mamy w Polsce, zresztą tak jak niemal na całym świecie, WARROZĘ – chorobę powodowaną przez roztocze varroa destructor (dręcz pszczeli). Samice roztoczy żywią się hemolimfą pszczelą. Porażona warrozą nie leczona rodzina pszczela umiera w ciągu roku od zaatakowania. Chorobą tą zainfekowane są wszystkie rodziny pszczele w Polsce i w zasadzie głównym problemem pszczelarzy jest jej zwalczanie.
A rozwiązanie problemu nie wydaje się proste. W sprzedaży mamy różne leki. Najpopularniejsze z nich oparte są na amitrazie. Podejrzewa się, że nie jest ona obojętna dla zdrowia samego pszczelarza. W przypadku spalania na pasiece dość trudno jest zabezpieczyć się przed wdychaniem powstającego dymu, a jej pozostałości w miodzie i produktach pszczelich są, z punktu widzenia klienta, niepożądanym dodatkiem.
Mnie oraz mojej żonie, gdy 10 lat temu rozpoczynaliśmy pszczelarzenie, nie podobało się to i nie chcieliśmy stosować chemii w naszej pasiece. Trudno było jednak zdobyć informacje na temat ekologicznego gospodarowania. Wszyscy jednym głosem mówili o stosowaniu amitrazy czy flumetryny.
Wielka determinacja i niezliczone godziny spędzone na poszukiwaniu wiarygodnych informacji, doprowadziły mnie do opracowania skutecznych procedur. Okazało się bowiem, że pasiekę da się prowadzić efektywnie i zdrowo tylko przy użyciu naturalnych środków.
Niezwykle istotna jest tu metoda izolatorowa. Warroza rozmnaża się jedynie w zasklepionych komórkach pszczelich. Każdy okres bezczerwiowy w rodzinie hamuje jej rozwój. I to zjawisko jest wykorzystywane do jej zwalczania.
Najprościej ujmując wygląda to tak.
Zamykamy matkę w izolatorze (np. izolatorze Chmary) na 15 dni. Przez ten czas matka nie będzie czerwiła. Po wypuszczeniu zacznie składać jaja prawdopodobnie dopiero następnego dnia. Jaja te przekształcą się w larwy, a komórki z larwami zostaną zasklepione przez pszczoły 9-go dnia od złożenia jaja. Ten dzień – 24 dzień od włożenia matki do izolatora, a 9 od wypuszczenia matki z izolatora, to moment w którym wszystkie osobniki warrozy będą przebywać na pszczołach, a nie pod zasklepem w komórce pszczelej.
W tym dniu polewamy pszczoły 3% roztworem kwasu szczawiowego, cukru i wody lub np. wykonanym chałupniczo Ambrozolem. Są to substancje w pełni ekologiczne, po użyciu których nie jest wymagany okres karencji w odbieraniu miodu. Z moich obserwacji wynika, że zabieg taki jest bardzo skuteczny, zabija niemal całą warrozę ulową.
Izolowanie matki najlepiej stosować dwukrotnie w ciągu roku.
Pierwszy raz izolujemy matkę na około 2 tygodnie przed końcem ostatniego pożytku (na przełomie czerwca i lipca – w zależności od lokalnych warunków pożytkowych).
Zalety z takiej izolacji są wielorakie:
– zwalczanie warrozy – ograniczony zostaje jej rozwój poprzez uzyskanie okresu bezczerwiowego; dzięki temu możliwe jest wykonanie jednorazowego zabiegu zwalczającego poprzez polewanie uliczek roztworem kwasu szczawiowego;
– zwiększenie zbioru miodu – podczas ostatniego pożytku w ulu jest mniej larw do wykarmienia, przez co pszczoły poświęcają swoją energię na gromadzenie miodu;
– w okresie bezpożytkowym w ulu nie występuje nadmiar pszczół (tzw. języki na wylotku) – okresowe zahamowanie czerwienia powoduje, że tuż przed zakończeniem sezonu rodziny nie są zbyt mocno rozwinięte;
– oszczędzamy siły witalne matki, która nie czerwi w czasie, kiedy z punktu widzenia gospodarki pasiecznej jest to zbędne;
– złudzenie rójki – przerwa w czerwieniu jest zjawiskiem naturalnym w przyrodzie, występuje ona przy rójce; izolując matkę wywołujemy u pszczół przekonanie, że rodzina się rozmnożyła.
Drugi raz izolujemy matkę w drugiej połowie sierpnia, tuż przed karmieniem pszczół na zimę. I zostaje ona w izolatorze aż do listopada.
Tutaj osiągamy następujące cele:
– zatrzymanie rozwoju warrozy i umożliwienie wykonania kolejnego zabiegu przeciw warrozie poprzez polewanie roztworem kwasu szczawiowego (zabieg ten wykonujemy na przełomie października i listopada);
– oszczędzanie sił witalnych zimowych pszczół – na jesieni, umieszczona w izolatorze matka przestaje czerwić, więc pszczoły robotnice nie muszą karmić larw i do zimowli idą niespracowane, a i tak pszczoły urodzone z jaj złożonych we wrześniu i później nie są w stanie dobrze przygotować się do zimy i prawie wszystkie giną wraz z nadejściem pierwszych mrozów;
– oszczędzanie pokarmu – od września rodzina nie wychowuje nowego pokolenia pszczół przez co wolniej zużywa zimowe zapasy.
Matkę można pozostawić w izolatorze do wiosny, ale my wypuszczamy ją w listopadzie. Po opuszczeniu izolatora królowa najczęściej nie podejmuje czerwienia (jest już za zimno). Brak czerwiu zimą jest zasadniczym warunkiem dobrej i spokojnej zimowli.
W zasadzie dwukrotne zaizolowanie matki w sezonie daje niewiarygodne efekty. Zapewnia lepsze zbiory miodu i spokojne zimowanie rodziny. A co najważniejsze, daje MOŻLIWOŚĆ ZASTOSOWANIA NATURALNYCH ŚRODKÓW OCHRONY PSZCZÓŁ PRZED WARROZĄ.
W naszym przypadku prowadzenie pasieki bez chemii okazało się nie tak trudne jak na początku się wydawało.
Warto wyjść na przeciw oczekiwaniom świadomego klienta, który chciałyby kupić od pszczelarza prawdziwy, zdrowy miód – bez żadnych chemicznych „dodatków”.
Aby zgłębić temat izolacji matek polecam lekturę książki Wołodymyra Małychina Pszczelarstwo – powrót do natury. Autor w prosty sposób opisuje metodę izolatorową choć w nieco innych niż polskie – bo ukraińskich – warunkach klimatycznych. Jednak zasada stosowania izolatorów pozostaje taka sama i dla uważnego czytelnika nie występuje problem z przełożeniem zaproponowanych rozwiązań na warunki polskie.