Zauważyliście, że intensywnie pachnące detergenty mają nam zastąpić zapach prania przyniesionego z dworu? Wygodnie jest wlać do pralki płyn o nieziemskiej woni, a potem w domu powiesić pachnące pranie. W ten sposób jesteśmy niezależni od pogody. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że za każdym razem fundujemy sobie chemiczną inhalację. Szczególnie alergicy dotkliwie odczuwają skutki toksycznej mgiełki w mieszkaniu, ale nie zawsze o tym wiedzą.
W przypadku dzieci próby zamiany na „dorosłe” proszki często kończą się wysypką, katarem, kaszlem, a nawet zapaleniem oskrzeli. Dlatego lepiej jest używać niezbyt intensywnie pachnących hipoalergicznych płynów i proszków do prania bez względu na wiek domowników. A do płukania tkanin (również w pralkach automatycznych) zamiast płynu można użyć zwykłego octu. Po wyjęciu prania z pralki ocet jest jeszcze trochę wyczuwalny, ale po wysuszeniu – zupełnie nie. Żeby pralka nie zagrzybiała wystarczy wyjmować rzeczy zaraz po skończeniu cyklu i zostawiać otwarte drzwiczki do jej wyschnięcia.
Jeżeli jest tylko taka możliwość warto „wyrzucić” pranie na dwór (idealnie jak ktoś posiada zadaszony taras czy balkon). Przenośną suszarkę do bielizny możecie wystawiać na zewnątrz również późną jesienią, zimą i wczesną wiosną (choćby na godzinę albo dwie). Nie ma co liczyć na to, że ubrania tam wyschną. One co najwyżej podeschną, wymrożą się, wysmaga je lekki wiatr – a doschną w łazience. Wtedy pranie będzie przyjazne dla alergików, świeże i pachnące.
Ta metoda postępowania może się nie sprawdzić w przypadku alergii na pyłki roślin i zarodniki grzybów, chyba, że mroźną zimą. Mróz nadaje ubraniom wspaniały, orzeźwiający zapach – trzeba tylko uważać, bo podobno mocno zamarznięte pranie można połamać (mnie się to nigdy nie zdarzyło). Są też inne przeszkody: duży wiatr, zacinający deszcz lub niska emisja z komina sąsiada… Bo wiatr rozrzuci wszystko po całej okolicy, jak deszcz zacina – wiadomo, że zmoczy wszystko nawet pod dachem, a niska emisja nie pachnie świeżością…
Przed słońcem z kolei trzeba chronić tylko kolorowe ubrania, które mogą wyblaknąć. Reszta niech się praży. Słońce wybiela tkaniny i zabija wszystkie niepożądane żyjątka, w tym chętnie rozwijające się w mokrym praniu pleśnie.