O chemii spożywczej już było (tutaj). Teraz będzie o chemii w domu.
Sprzątamy tzw. „chemią” – bo to skutecznie usunie nie tylko brud, kurz, kamień, ale też bakterie, pleśnie i pasożyty. Przecież to oczywiste. Same plusy! Bez chloru ani rusz.
Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego. Na przykład, według doktora Ozimka[1], toaletę najlepiej myć octem lub przelać wrzątkiem. Gorąca woda i para jest w stanie zabić formy przetrwalnikowe pasożytów, z czym nie radzi sobie większość środków czystości na bazie chloru, aktywnego tlenu czy alkoholi.
Skutecznym sposobem na pozbycie się różnych żyjątek jest posypanie sanitariatów warstwą sody oczyszczonej i polanie gorącym octem (które są środkami ekologicznymi). Trzeba przy tym ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ (trzymać twarz z daleka), bo soda w kontakcie z silnie podgrzanym octem potrafi nieźle bąbelkować. Po chwili można zabrać się za szorowanie. Trwa to chwilę, bo kamień i brud schodzi błyskawicznie. Spłukujemy i gotowe. Możemy jeszcze mieszkanie przewietrzyć, żeby pozbyć się zapachu octu.
Jako odświeżacz powietrza od łazienki polecam naturalne olejki eteryczne. Do szklanego pojemniczka włóżcie bawełnianą ściereczkę i na to dajcie kilkanaście kropli ulubionego olejku – może być to mieszanka różnych zapachów (pomarańczowy, cytrynowy, lawendowy, itp.). Można się przy tym trochę pobawić: bawełnianą ściereczkę fantazyjnie zwinąć, znaleźć ciekawą wstążkę i ozdobić nią przygotowany słoiczek. Wtedy wygląda to bardzo estetycznie i zdobi. Ale jeśli nie macie czasu – własnoręcznie wykonany lecz niezbyt atrakcyjny wizualnie odświeżacz możecie zwyczajnie wcisnąć w jakiś kąt.
I taka dezynfekcja naprawdę wystarczy.
Warto się zastanowić, czy sterylne środowisko rzeczywiście jest dla nas korzystne?
No właśnie – nie bardzo.
Okazuje się, że często zbyt mocno skupiamy się na tym, żeby wybić niemal wszystkie patogeny w środowisku, zamiast w pierwszej kolejności zająć się wzmocnieniem własnego organizmu poprzez właściwą dietę i styl życia. Bo przecież zdrowy i silny organizm oprze się najgroźniejszym zarazkom. Po co więc je tak tłuc? Nie ma potrzeby z nimi tak ostro walczyć.
W obecnej rzeczywistości z drobnoustrojami walczymy nieustannie. Dezynfekujemy już nie tylko toaletę, ale również dłonie, stopy, jamę ustną… Czy potrzebnie?
Raczej nie. Okazuje się bowiem, że: „Będąc istotami ewoluującymi, powinniśmy zrozumieć, że bakterie to nie tylko nasi przodkowie i partnerzy, ale też największa nadzieja na przyszłość. (…) Bakterie już znalazły sposób, by rozkładać wiele szkodliwych odpadów, takich jak na przykład gumowe opony, związki fosforoorganiczne używane przy produkcji pestycydów, paliwo lotnicze czy broń chemiczna, a także ftalany wykorzystywane w produkcji plastiku i kosmetyków. Jeżeli mamy dostosować się do zmieniających się realiów, powinniśmy współpracować z mikroorganizmami i doceniać ich wpływ, a nie bezskutecznie próbować je zniszczyć lub łudzić się, że uda nam się idealnie podporządkować je naszej woli.”[2]
[1] Nie dam się pasożytom, Wojciech Ozimek, Wydawnictwo Montserrat Gras Graupera – Clinical Services & Research (2016), s. 120.
[2] Sztuka Fermentacji, Sandor Ellix Katz, Wydawnictwo Vivante (2016), s. 49-50.